Najnowsze wpisy, strona 1


Zamordowały brata Kim Dzong Una. "Myślałyśmy,...
Autor: avenger11968
Tagi: brat kim zabily atak  
30 stycznia 2021, 00:21

Brat północnokoreańskiego przywódcy Kim Dzong Una został zamordowany na lotnisku w Malezji. Dwie kobiety wylały mu na głowę trującą substancję. Obie były przekonane, że miał być to jedynie zabawny żart na potrzeby telewizji.

Zamordowały brata Kim Dzong Una. "Myślałyśmy, że to telewizyjny żart"
Jedna z kobiet w momencie ataku miała na sobie bluzę z napisem "LOL" (Getty Images)
 
 
 
 
Do zdarzenia doszło 13 lutego 2017 roku, kiedy Kim Dzong Nam czekał na lotnisku w Kuala Lumpur na lot do Makau. W pobliżu automatu do samodzielnej odprawy podeszły do niego dwie kobiety, Wietnamka i Indonezyjka. W pewnym momencie jedna z nich złapała go od tyłu i spryskała twarz trucizną, a druga zakryła mu twarz szmatką.Zaatakowały brata Kim Dzong Una. Miały o niczym nie wiedzieć
 

Kim Dzong Nam natychmiast źle się poczuł. Od razu wezwano karetkę, jednak pomimo zabiegów lekarzy mężczyzny nie udało się uratować. Zmarł dwie godziny później, a w chwili śmierci znaleziono przy nim północnokoreański paszport na nazwisko Kim Chol i 100 tys. dolarów (ok. 373 tys. złotych) w gotówce.

Tajemniczym płynem, którym spryskano twarz Kim Dzong Namowi, był VX. To fosforo- i siarkoorganiczny związek chemiczny zakazany przez konwencję o broni chemicznej z 1993 roku. Umowy nie ratyfikowała Korea Północna, która jest podejrzewana o posiadanie zapasów tego specyfiku.

Po przejrzeniu nagrań z monitoringu malezyjska policja aresztowała 28-letnią Wietnamkę Đoàn Thị Hương i 25-letnią Indonezyjkę Siti Aisyah. Kobiety zgodnie twierdziły, iż były jedynie przekonane, że są częścią telewizyjnego show. Za zrobienie "dowcipu" obiecywano im po 100 dolarów, jednak pieniędzy nigdy nie zobaczyły na oczy.

Nie żyje młody wspinacz. Zginął wskutek...
Autor: avenger11968
Tagi: sherpa upadek smierc  
30 stycznia 2021, 00:05

Smutne wieści napłynęły z Nepalu. Uznawany za jednego z najbardziej obiecujących młodych wspinaczy nie żyje. Zaledwie 27-letni Urken Lendu Sherpa zginął wskutek upadku w pobliżu swojej rodzinnej wioski Phortse.

O śmierci wspinacza poinformował National Geographic. Nepalczyk czterokrotnie stanął na szczycie Mount Everest (8849 m.n.p.m.), a sześć razy zdobył Czo Oyu (8188 m.n.p.m.). Ponadto czterokrotnie wspiął się na Manaslu (8156 m.n.p.m).

 

 

 

Urken Lendu Sherpa 16 lutego skończyłby 28 lat. "Był pełnym pasji, silnym, nieśmiałym, zmotywowanym i utalentowanym młodym człowiekiem" - napisał Khumbu Climing Centre, klub, w którym Sherpa uczył się wspinać i w którego działalność był zaangażowany.

Phortse, z którego wywodzi się tragicznie zmarły wspinacz, to wioska w regionie Khumbu, w którym jest największe zagęszczenie szczytów.

Mount Everest zdobył po raz pierwszy w 2011 roku, a później powtórzył to jeszcze trzykrotnie, wspinając się od różnych stron. W 2019 roku był członkiem międzynarodowej ekspedycji naukowej National Geographic and Rolex Perpetual Planet Everest, która instalowała stację pogodową na wysokości 8400 m.n.p.m.

 

 

Uprawiał wspinaczkę lodową, a także jeździł na nartach. Pod koniec grudnia z Pemba Sharwa Sherpa i Lakpa Hyaljen Sherpa zdobył szczyt Luza (5726 m.n.p.m.).

 

 

 

 

CD Projekt odbija się na giełdzie. Magia...
Autor: avenger11968
29 stycznia 2021, 23:45

CD Projekt odbija się na giełdzie. Magia Elona Muska czy tylko iluzja?

27 stycznia notowania CD Projekt Red znów przekroczyły 300 zł. Pierwszy raz od 17 grudnia. I niby zbiegło się to z wypuszczeniem kolejnej łatki i komunikatem o "największej cyfrowej premierze w historii gier". Ale za giełdowymi zwyżkami stoi coś innego.

W swoim szczytowym punkcie na giełdzie jedna akcja CD Projekt Red była wyceniana na 460 zł. Tak było w sierpniu. Potem bywało różnie, ale cały czas bardzo wysoko. Spółka biła wtedy wszelkie możliwe rekordy, zostawiając w tyle polskie spółki na tyle, że zaczęto porównywać ich do kilkukrotnie większego Ubisoftu. Zmiana przyszła z premierą wyczekiwanego "Cyberpunka 2077".Spadki Redów można podzielić na trzy etapy: tuż po premierze (296 zł), w okresie świąt (256 zł) i noworoczny (239 zł). Ale każdy z nich jest już przeszłością. Od tygodnia notowania CD Projekt Red "świecą się na zielono". 28 stycznia za jedną akcję trzeba było zapłacić 360 zł, w momencie pisania tekstu licznik pokazuje okolice 340 zł. Co się wydarzyło?

Dwie rzeczy. Pierwszą jest Elon Musk, który zaczął tweetować o "Cyberpunku 2077". Pochwalił się, że grę można włączyć w autach Tesli, potem napisał, że w produkcji CD Projekt Red "nawet łatki, mają łatki" i zakończył stwierdzeniem "świetna gra".

Trąbią o tym wszystkie media. I to nie tylko w Polsce.

Czy faktycznie Elon Musk ma aż tak wielką moc sprawczą? Zapytaliśmy Macieja Samcika, dziennikarza ekonomicznego, autora bloga "Subiektywnie o finansach".

- Skoro za pomocą Twittera można rządzić krajem, to można też rządzić portfelem inwestycyjnym. Elon Musk jest zbyt bogatym człowiekiem, żeby o tym nie wiedział. Choć przecież w przeszłości jego niektóre komunikaty robiły wrażenie, jakby rzeczywiście tego nie wiedział, bo wypisywał dziwne rzeczy, po których kursy jego spółek tonęły. Ale można założyć, że jego twittowanie o CD Projekcie może mieć związek z zaangażowaniem kapitałowym w tę spółkę i z chęcią zarobienia na wzroście jej kursu – tłumaczy Samcik. Po czym dodaje.

- Ale oczywiście tak być nie musi. Dopiero gdy inwestor przekroczy pakiet 5 proc. udziałów w spółce, to musi się ujawnić. Na pewno nie jest tak, że "skoro twittuje, to musi mieć akcje". Może, ale nie musi.

Drugą i ważniejszą kwestią jest zamieszanie wokół sieci Gamestop. W olbrzymim skrócie: użytkownicy Reddita (i nie tylko) zauważyli, że fundusz hedgingowy Melvin Capital próbował zarobić na spadku cen akcji firmy GameStop i postanowili mu w tym na masową skalę przeszkodzić. Efekt? Ceny akcji wystrzeliły pod sufit. Nie jesteśmy specami od giełdowych spekulacji, za to temat świetnie opisał Kamil Dudek z siostrzanego serwisu dobreprogramy.

Ale nie tylko notowania wzrosły. Jak pisze Tomasz Wojtach z Wirtualnych Mediów "obroty na akcjach CD Projekt były gigantyczne - handlowano 6,86 mln walorów spółki (jej kapitał dzieli się na 100,6 mln akcji, 71 proc. jest w wolnym obrocie) o łącznej wartości 2,35 mld zł".

Kluczowym elementem całej układanki jest Melvin Capital Management, firma, która zdaniem Wojciecha Białka, piszącego na łamach "Parkietu" jest "największym znanym naszemu KDPW (patrz Rejestr Krótkich Pozycji) posiadaczem krótkich pozycji na naszym rynku akcji". Niewykluczone, że Mevlin musiał zamknąć krótkie pozycje CD Projektu, które posiadał, co wiąże się bezpośrednio z "silnym odbiciem kursu polskiego producenta gier".

Jakie będzie to miało znaczenie w przyszłości? Zdaniem Macieja Samcika: niewielkie.

- Ostatnie zawirowania w żadnym stopniu nie definiują tego, ile CD Projekt będzie zarabiał w przyszłości i jakie będą wyniki sprzedaży jego gier. To, że duże fundusze amerykańskie interesują się jego akcjami, jest z jednej strony pewnego rodzaju komplementem dla CD Projekt, a z drugiej strony - jeśli są to fundusze wysokiego ryzyka - świadczy o tym, iż spółka jest w takim momencie swojej historii, iż znaleźli się inwestorzy spodziewający się gwałtownych ruchów ceny akcji. Bo głównie na takich ruchach zarabia się setki milionów, czy miliardy dolarów – tłumaczy.

Co to oznacza dla CD Projekt Red? Zdaniem Samcika – niepewność. Nikt nie wie jeszcze, jak definiować potknięcie przy debiucie "Cyberpunka 2077": jako potknięcie właśnie czy klęskę.

- Czekamy na dane dotyczące poziomu sprzedaży gry, jej popularności, perspektyw na przyszłość - np. tego jak "zadziałają" łatki. No i na wiosnę, gdy spółka powie coś o swoim "życiu po Cyberpunku". Ogromne wahania ceny CD Projekt świadczą o tym, że inwestorzy bardzo różnie interpretują sytuację spółki po debiucie "Cyberpunka". Im więcej będziemy mieli liczb i faktów pozwalających oszacować przyszłe przychody CD Projekt z Cyberpunka, tym zmienność ceny akcji będzie mniejsza – podsumowuje Samcik.

Koronawirus. Dramat w Portugalii. COVID-19...
Autor: avenger11968
Tagi: covid koronavirus  
29 stycznia 2021, 22:36

 

Portugalia przedłuża lockdown i zamyka granice z powodu nagłego wzrostu zakażeń koronawirusem. Szpitale są przepełnione, a służba zdrowia na skraju upadku. Premier António Costa przyznaje, że nie radzi sobie z epidemią.

Portugalski parlament zadecydował o przedłużeniu lockdownu do połowy lutego i zamknięcie granicy z Hiszpanią. Premier António Costa, ostrzegł, że kraj jest w "strasznej" sytuacji i stoi przed "najgorszym momentem" pandemii Covid- 19.

Rekordowa liczba zakażeń

W czwartek Portugalia zgłosiła rekordowe 303 zgony z powodu wirusa. Odnotowano także ponad 16 tys. nowych przypadków. Łącznie do tej pory zarejestrowano 685 tys. przypadków i 11 tys. zgonów.Portugalska służba zdrowia przeżywa największy w historii kryzys. Szpitale są przepełnione, karetki nie mają gdzie zostawiać pacjentów, a wiele osób nie otrzymuje pomocy na czas. Lekarze ostrzegają także, że już niedługo mogą być problemy z tlenem niezbędnym na oddziale intensywnej terapii.

Nie ma sensu karmić iluzji, że nie czeka nas najgorszy moment. Na pewno będziemy stawiali czoła tej najgorszej chwili jeszcze przez kilka tygodni [...] Z pewnością były błędy: często sposób, w jaki przekazywałem wiadomość Portugalczykom ... a kiedy odbiorca wiadomości nie zrozumiał wiadomości, to jest to wina posłańca, nie mam co do tego wątpliwości - powiedział Antonio Costa, zapytany o przyczyny pogorszenia sytuacji w kraju.